Może nie każdą z Was przekona moja historia, bo wiele kobiet w ogóle nie używa żadnych produktów utrwalających fryzurę. Są również i takie dziewczyny czy kobiety, które żyją szybko. Choć są w ciągłym biegu, to wiecznie brakuje im czasu, by zerknąć w lusterko, poprawić makijaż czy fryzurę. Też tak macie? Dzięki mojej wspaniałej sąsiadce znalazłam ratunek. Jest nim dla mnie lakier do włosów Indola.
To nie tylko wspaniały, wegański kosmetyk, ale skarb, którego nigdy nie oddam, bo dzięki niemu wiem, że moje włosy będą wyglądać pięknie przez cały dzień. Nie tylko w piękny, słoneczny dzień, lecz również wtedy, gdy pada i za zewnątrz jest pełno wilgoci, której moje włosy stanowczo nie lubią, ponieważ z puszystych fal zmieniają się wtedy w makaron świderki.
Lakier do włosów Indola Act Now – dla mnie numer jeden!
A więc do rzeczy.
Wracam z pracy, sprintem… Gdybym brała udział w maratonie, zdobyłabym złoto. Jestem spóźniona. 5 minut. Dzwonię do fryzjerki. Na szczęście odbiera po drugim dzwonku. Jestem umówiona na czesanie, mamy z mężem 10 rocznicę ślubu. Chcę wyglądać bosko. Fryzura wychodzi pięknie. Do momentu, w którym Marta utrwala ją superextra mocnym lakierem, od którego dostaję ataku kaszlu. Moje pięknie skręcone loczki po użyciu tego specyfiku wyglądają jak trwała ondulacja prosto z wałka… Nie mówiąc o skorupie na głowie, przypominającej hełm huzarów…
Sprawdź: Co musisz wiedzieć o serii wegańskich kosmetyków Indola Act Now?
Jestem załamana … i spóźniona… Na klatce spotykam sąsiadkę z naprzeciwka, w skrócie streszczam jej problem. Zaprasza mnie do siebie, obiecując, że „coś” poradzimy. Jestem wystraszona jeszcze bardziej (o ile to możliwe), przed oczami mam obraz dziewczyny w stylu hipi, z prostymi kluskami spływającymi do ramion, bo sąsiadka jest weganką. Jednak nie mam nic do stracenia.
Dzielnie walczymy z kołtunami na mojej głowie – zaczynamy od mycia. To długa i ciężka walka a ja jestem coraz bardziej spóźniona. Lekko suszymy włosy, by wydobyć z nich ich naturalny skręt. Niedociągnięcia dopełniamy za pomocą lokówki i v’la. Wyglądam pięknie i naturalnie. Sąsiadka chce utrwalić to dzieło sztuki lakierem do włosów, przed czym bronię się rękami i moim nowym manicure w kolorze nude, szukając w popłochu drogi ewakuacji… Nic z tego, dopada mnie i uspokaja, głaszcząc po plecach jak małego kociaka. Cierpliwie tłumaczy, że przecież to Indola, a nie jakiś tam zwykły lakier.
Kurka, jak znowu Indola?
Jak pokochałam miłością czystą i ogromną lakier do włosów firmy Indola
Pokochałam go za jego magiczną moc utrwalania. Za jego niewidzialną siłę i śliczny zapach. Pokochałam go, bo mój mąż, nazajutrz, przy śniadaniu, powiedział mi, że moje włosy wyglądają jak milion dolarów. Kiedy zerknęłam w lustro, na mojej twarzy pojawiło się zaskoczenie. Włosy faktycznie nadal wyglądały świeżo i naturalnie.
Gdy tylko mąż wyszedł do pracy, zapukałam do sąsiadki, by zgłębić tę tajemną wiedzę. Dowiedziałam się, że lakier do włosów Indola to preparat w 100 % ekologiczny, nietestowany na zwierzętach i niezawierający żadnych składników pochodzenia zwierzęcego.
Nawet jego pakowanie stworzone jest z materiałów pochodzących z recyklingu. Wiedzieliście, że co minutę do oceanu trafiają odpady plastikowe, które wypełniłyby dużą ciężarówkę? Dlatego też dla mojej kochanej sąsiadki weganki lakier do włosów Indola również jest nr 1 w niezbędniku kosmetycznym.
Polecam!
Recenzję przygotowała Iwona Kozdraś-Kłósek.