Po latach noszenia długich prostych włosów przychodzi TEN dzień, gdy postanawiasz je obciąć. Robisz przedłużonego boba z nadzieją na spektakularny efekt. Wychodzisz od fryzjera z pięknie wystylizowanymi uniesionymi włosami i jesteś zachwycona!
Niestety, tylko do następnego dnia rano, gdy każdy włos wędruje w inną stronę Twojej głowy niczym niezależny byt. Zaczynasz zastanawiać się jakim cudem Twoje koleżanki codziennie rano przychodzą z idealną fryzurą do pracy i na dodatek się nie spóźniają! Znacie to? Ja ostatnio tego doświadczyłam, dlatego postanowiłam przetestować suszarko-lokówkę Ga.ma Turbo Ion 2000 Rotating Styler. Producent obiecał mi uzyskać ten wymarzony, spektakularny efekt wystylizowanych włosów w kilka minut. Czy mówił prawdę? Przekonajmy się…
Pierwsze wrażenie
Suszarko lokówka, którą testowałam ma na wyposażeniu dwie nasadki, mniejsza 38mm do stylizacji grzywki lub krótszych włosów i większa 50mm do włosów długich i półdługich. Ja użyłam tej drugiej, na moich półdługich włosach sprawdza się rewelacyjnie. Szczotki wyglądają dość solidnie, a cała obudowa jest zwarta i nie „trzeszczy”.
No dobra, ale jak to działa?
Miłym zaskoczeniem jest to, że szczotka podczas obracania delikatnie ślizga się po włosach, nie ciągnąc ich! Podczas suszenia, można wybrać kierunek obrotów szczotki przy pomocy intuicyjnych guzików umieszczonych na tyle blisko nasady suszarki, by móc obsługiwać ją jedną ręką. W pierwszym momencie miałam kłopot z ustawieniem poprawnego kierunku skrętu, tak by włosy podwijały się do środka, jednak po kilku chwilach robiłam to intuicyjnie. Kolejną rzeczą, która jest dla mnie istotna to funkcja jonizacji, dzięki której włosy się nie puszą i nie elektryzują. Moje włosy są proste i skłonne do elektryzowania się dlatego to było dla mnie bardzo istotne. Moc szczotki 1100W jest zupełnie wystarczająca by wykończyć fryzurę. Przy dłuższej stylizacji pomocny okazał się też przycisk chłodnego powietrza – dzięki niemu uniknęłam poparzenia. Malutki minusik daję temu sprzętowi za to, że nie można użyć go jako niezależnej suszarki, a funkcja ta przydałaby się na wyjeździe. Po zdjęciu nasadki, zostaje na niej element którego nie da się zdjąć. Jednak ten mały minusik w ogóle mnie nie zniechęca. Jeśli się śpieszę to podsuszam włosy zwykłą suszarką a następnie stylizuję, a jeśli mam czas to czekam aż same podeschną. Na wyjeździe raczej miałabym czas, więc zabrałabym tylko tę suszarko lokówkę obrotową. Oczywiście można suszyć włosy od początku do końca podczas stylizacji, zajęłoby to jednak dużo czasu i można by się zmęczyć. Jak już mówimy o zmęczeniu to miłym zaskoczeniem dla mnie jest waga tej lokówki. Jak na sprzęt tej klasy jest lekka, co bardzo ułatwia pracę z nią.
Efekty mówią same za siebie…
Aby przekonać się jak wygodna i przyjemna jest stylizacja włosów przy pomocy suszarko- szczotki obrotowej wystarczy spróbować – ostrzegam jednak, bo na jednym razie się nie skończy. Dla mnie to absolutna rewelacja! Otworzyła przede mną podwoje świata codziennie pięknie ułożonych włosów, które do tej pory były dla mnie nieosiągalne. Zawsze brakowało mi tej „trzeciej” ręki podczas stylizacji włosów przy pomocy i szczotki, i suszarki, a każda próba kończyła się fiaskiem, czy też kucykiem związanym w pośpiechu . Lokówko-suszarka GA.MA Turbo Ion 2000 Rotating Styler to mój sprzymierzeniec w porannej stylizacji włosów. Jedna ręka trzyma suszarkę, która się obraca, a druga podaje pasma. Co równa się trzem zabiegom w jednym, obracaniu szczotki w dłoni i suszeniu pasma! Jeśli chodzi o efekty, to zależą one od czasu poświęconego fryzurze i wprawy. Jednak nawet to pierwsze, jeszcze nieudolne operowanie tym sprzętem pozwala zauważyć dużą różnicę w zachowaniu włosów i ich wyglądzie po zabiegu. Włosy stają się lśniące, wygładzone i uniesione. Po dwóch tygodniach obcowania z tą suszarką mogę pochwalić się fryzurą jak od fryzjera i to osiągalną w niecałe 10 minut. Gorąco polecam tą suszarkę wszystkim, którzy chcą dobrze wyglądać, nie poświęcając zbyt dużo czasu na stylizację.