
Miłość do samego siebie, miłość własna, zdrowy egoizm, pozytywny egoizm… Może znasz te pojęcia, ale czy ma to jakieś przełożenia na twoją codzienność? I dlaczego piszę o tym akurat teraz? Zbliżają się walentynki, które kojarzone są z okazywaniem miłości drugiej połówce. A gdyby tak odwrócić co nieco porządek i w tym roku okazać miłość sobie?
Ostatnie lata były dla wszystkich trudne. Pandemia koronawirusa, trudna sytuacja społeczno-ekonomiczna na świecie, potem konflikt zbrojny wywołany przez Rosję i agresja wymierzona prosto w Ukrainę. Obecnie zmagamy się z szalejącą inflacją i rosnącymi cenami. A warto dodać, że świat nie zwolnił. Wręcz przyspieszył. Nadal chodzimy do pracy, opiekujemy się rodziną, spotykamy się ze znajomymi. Codziennie stajemy przed nowymi wyzwaniami, codziennie gdzieś biegniemy, codziennie na drodze stają nam problemy. A gdyby tak na chwilę się zatrzymać? A gdyby zadbać o siebie?
Self-love to nie egoizm
Oczywiście miło jest dawać innym prezenty, organizować niespodzianki, dbać o bliskich. Ale zastanów się, kiedy miałaś ostatnio czas tylko dla siebie? Kiedy zrobiłaś przyjemność sobie samej? Możliwe, że w natłoku codziennych obowiązków zapominasz o sobie. Albo czekasz, aż ktoś coś zrobi dla ciebie. Lub za ciebie.
A tak naprawdę o siebie zadbasz najlepiej sama. I nie powinnaś uważać, że myślenie o sobie (swoim szczęściu, zdrowiu, rozwoju) jest egoizmem. Jeśli już to pozytywny egoizm – w ogóle nie nacechowany negatywnie! Trend self-love polega na tym, aby dbać o siebie.
Chodzi o to, żeby przestać własne potrzeby spychać na drugi plan, a zamiast tego potraktować siebie jak najlepszą przyjaciółkę – zadbać o zdrowie, dobre samopoczucie, pozwalać sobie na małe przyjemności. Jestem ciekawa, kiedy ostatnio odłożyłaś czytanie książki na później czy wizytę u fryzjera, bo było tyle ważniejszych spraw do ogarnięcia… A jeszcze gorzej, jeśli się nie wysypiasz, bo trzeba posprzątać dom, pomóc siostrze w napisaniu pracy licencjackiej, skończyć raport do pracy… Albo zapominasz o racjonalnym odżywianiu, co prędzej czy później odbije się na zdrowiu.
Wiem, co mówię i wcale nie oceniam – sama jem często dwa razy dziennie, a pierwszy posiłek to śniadanie o… 15.00. Tylko czy musi tak być?
W myśl self-love powinnaś przytulić siebie samą z miłością i dać sobie to, co potrzebne:
- czas na sen i relaks
- zdrowo się odżywiać
- znaleźć czas na ruch i aktywność fizyczną
- pozwolić sobie na małe przyjemności
- być dla siebie wyrozumiałą (nie oceniaj się zbyt surowo, pozwalaj sobie na błędy, nie krytykuj, jeśli czujesz zmęczenie czy masz słabszy dzień)
Pamiętaj, że do tego wszystkiego masz prawo – nie odbieraj go sobie sama:
- proszenie o pomoc
- spędzanie czasu w samotności
- mówienie „nie”
- wybaczanie sobie
- robienie kr0ku w tył
- jasne komunikowanie, czego potrzebujesz
Stawianie siebie i swoich potrzeb wysoko w hierarchii wcale nie oznacza, że nie liczysz się z innymi. Tu nie chodzi o to, aby być pępkiem świata. Raczej o to, żeby traktować siebie tak samo dobrze jak innych. Skoro bliskim, rodzinie, przyjaciołom możesz poświęcać dużo czasu, to czemu nie możesz go mieć również dla siebie?
Ważne jest również, aby znaleźć czas na bycie ze sobą samym. Samotność jest potrzebna, aby odpocząć, zrozumieć siebie, wsłuchać się w swoje wnętrze. Masz prawo do swojego czasu, nawet jeśli posiadasz liczną rodzinę, jesteś w związku czy stoisz na czele wielkiej firmy.
Self-care, zadbaj o siebie (nie tylko w walentynki)
Na czym polega nurt self-care? W dosłownym tłumaczeniu to samoopieka i bezpośrednio łączy się z miłością do samego siebie. Chodzi o to, aby zatroszczyć się o siebie – zarówno na co dzień, jak i od święta.
Jakie formy może przyjmować self-care? W zasadzie takie, jakich tylko potrzebujesz. Warto stworzyć dla siebie listę z punktami – takimi drogowskazami, które pomogą nie zboczyć ponownie na ścieżkę, na której brakuje czasu na dbanie o siebie.
- Pamiętaj o aktywności fizycznej. Nie musisz chodzić na siłownię i wylewać 7 poty na macie. Jeśli wolisz, możesz ćwiczyć pilates na dywanie w salonie albo chodzić na spacery. Aktywność fizyczna poprawia ogólną wydolność organizmu i stymuluje produkcję endorfin. To właśnie ten zastrzyk szczęścia, który czujesz po ćwiczeniach!
- Jedz zdrowo. Komponuj zbalansowane posiłki, pamiętaj o regularności. Pij dużo wody.
- Śpij 7-9 godzin na dobę.
- Ucz się, rozwijaj, odkrywaj. Znajdź hobby, zapisz się na kurs, czytaj książki. W XXI możesz nawet skończyć studia online z kanapy we własnym salonie! Albo nauczyć się szydełkować z miłą dziewczyną na YouTube (to akurat nowe hobby mojego męża).
- Trenuj uważność i dbaj o swoje zdrowie psychiczne.
- Znajdź czas na spotykanie się ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną.
Tylko nie traktuj tej listy jako zadania do wykonania. Nikt nie będzie cię z tych punktów rozliczał. Nie dostaniesz za to oceny albo certyfikatu. Pamiętaj, robisz to dla siebie.
Możesz zacząć dbać o siebie małymi kroczkami i powolutku do codziennego życia wdrażać kolejne, dobre nawyki.
Moje self-care
Czy sama potrafię o siebie dbać, skoro wymądrzam się na ten temat? Jestem w trakcie uczenia się tego 🙂 . I daję sobie czas na zbudowanie własnej rutyny self-love. Póki co jednak udało mi się już co nieco wdrożyć.
Moje self-care:
- Wysypiam się. Znam siebie i wiem, że sen jest bardzo dla mnie ważny. Niewyspana nie jestem sobą. I gryzę!
- Pracuję nad pozytywnym myśleniem. Idzie mi coraz lepiej.
- Znajduję sporo czasu na czytanie, bo to uwielbiam.
- Rozwijam się, uczestniczę w szkoleniach, studiuję, bo nie lubię poczucia stania w miejscu.
- Spotykam się z przyjaciółmi, bo jestem towarzyską bestią. A jak oni nie mają czasu, to idę sama w miejsca, gdzie jest tłum, jak klub jazzowy czy dyskoteka, żeby poznać nowe osoby czy po prostu pobyć wśród innych.
- Potrafię powiedzieć, że potrzebuję ciszy i spokoju.
- Dbam o przestrzeń, w której na co dzień działam. Ograniczam bodźce (jak światło, dźwięk ,bibeloty), otaczam się roślinami.
- Dbam o wygląd, bo lubię czuć się ładnie.
Czy to złota recepta na szczęście? Oczywiście, że nie! To są rzeczy najlepsze dla mnie. A co wpłynie korzystnie na ciebie? Sama wiesz najlepiej.
Plan na walentynki – podpisz ze sobą kontrakt
Czy prezenty na walentynki są „głupie”? Oczywiście, że nie! Uwielbiam dostawać drobiazgi z tej okazji i sama szukać prezentu dla ukochanej osoby. Czy warto wyjść w ten dzień do restauracji? Jeśli macie ochotę, to czemu nie!
Wcale nie namawiam do bojkotowania walentynek. Te czerwone serduszka, kupidynki, pluszowe misie, torciki w kształcie serc są całkiem fajne raz do roku. Walentynki nie są złe, dawanie prezentów innym jest przyjemne, nawet nachalne wystawy sklepowe jeszcze nikomu krzywdy nie zrobiły.
Chodzi mi raczej o to, że tegoroczne walentynki mogą być jeszcze lepsze. Połącz celebrowanie święta zakochanych z nurtem self-love i self-care. Zakochaj się ponownie… w sobie. I dbaj o siebie jak nigdy dotąd.
Tego właśnie życzę wszystkim przed walentynkami 2023. I zachęcam do spisania 14 lutego ze sobą kontraktu. Kontraktu na lepsze traktowanie siebie.
3 sposoby na zadbanie o siebie
Czujesz, że warto pójść w stronę self-love i self-care, ale nie wiesz, od czego zacząć? Tak jak pisałam wyżej, stawiaj małe kroczki. Poniżej przygotowałam 3 pomysły na zadbanie o siebie.
Zrób badania
Tak, serio. Wiem, brzmi poważnie. Ale to naprawdę ważne. Jeśli odkładasz jakieś badania od dłuższego czasu, znajdź na nie w końcu czas. A może warto zrobić po prostu rutynowe wyniki? Wiesz, rutyna oznacza jakąś regularność. A regularność to nie badania raz na 5 lat albo wtedy, kiedy coś strzyknie w kręgosłupie, brzuch boli od kilku dni, a paznokcie stały się jakieś słabsze.
Moja znajoma co roku w ramach prezentu urodzinowego dla siebie wykonuje podstawowe badania diagnostyczne. Uważam, że to świetny nawyk!
Wieczór w masce
Nie musi to być maska Zorro, ale zielona już jak najbardziej :-). A tak serio, ten koncept zakłada wieczór w domowym SPA. Włącz przyjemną muzykę, zrób olejowanie włosów, nałóż na twarz maseczkę w płachcie. A może zadbasz o dłonie? Sięgnij po kurację parafinową, olejek do skórek i paznokci, a na końcu w gładkie dłonie wklep pachnący krem. Ja uwielbiam zapach mandarynek.
Nie zapomnij o świecy. Aromatyczne zapachy i migoczące światło – tak, to przepis na magiczną atmosferę.
Uważny spacer
Kiedy ostatni raz spacerowałaś bez określonego celu? Kiedy oderwałaś się od zmartwień, obowiązków czy po prostu codzienności, aby zanurzyć się w tu i teraz? No właśnie.
Warto trenować uważność. A można to robić na spacerze. Wybierz taki dzień, kiedy masz więcej czasu i nie musisz się spieszyć. Wyrusz przed siebie, nie określaj celu, po prostu idź tam, gdzie masz ochotę. Powoli, bez słuchawek w uszach. Słuchaj, oddychaj, obserwuj. Staraj się nie myśleć o tym, co potem trzeba będzie zrobić ani jakie zadania czekają cię jutro.
Ja lubię chodzić na uważne spacery w centrum miasta albo po mniejszych, mało mi znanych osiedlach. Inni wybierają las, jeszcze inni łąkę.
Dlaczego wybieram miasto, a nie las? Po lesie zazwyczaj chodzę wolno i głęboko oddycham – tak już mam. Po mieście biegam, przemieszczam się (im szybciej, tym lepiej) od punktu do punktu, żeby załatwiać „sprawy”. Podczas uważnego spaceru odczarowuję tę przestrzeń. Dostrzegam to, czego nie widziałam wcześniej. Zwracam uwagę na ludzi. Patrzę wyżej, niż przed siebie.