
Koronawirus spadł na nas jak grom z jasnego nieba. Początkowo przyglądaliśmy mu się z zaciekawieniem i lekkim strachem, dość szybko jednak zaczął zbierać żniwo i zmienił nasze życia o 180 stopni. Życie każdego z nas, ale też przedsiębiorców. Dzisiaj chcę wam opowiedzieć historię jednego z nich. Historię fryzjerki, która znalazła sposób na to, żeby w dobie koronawirusa pomóc klientom, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji i przy okazji działać zawodowo chociaż w jakimś stopniu.
Koronawirus zmienił naszą codzienność. Zamknięte szkoły, ograniczenia w sklepach, obostrzenia dotyczące poruszania się czy wychodzenia z domu. Wirus z Wuhan szybko zaczął zbierać żniwo, również wśród przedsiębiorców. Obowiązkowe zawieszenie działania zakładów fryzjerskich i kosmetycznych sprawiło, że wiele firm na koniec marca musiało zostać zamkniętych. Fryzjerzy praktycznie z dnia na dzień zostali odcięci od źródła dochodów. Jak się jednak okazuje, można sobie z tą trudną sytuacją poradzić. Udowadnia to pani Agnieszka Tyczyńska-Rawska, z którą miałam przyjemność rozmawiać. Oczywiście na Skype, oko w oko nie mogłyśmy się spotkać.
Wszystko zmieniło się z dnia na dzień
Agnieszka Tyczyńska-Rawska jest fryzjerką od 22 lat. Prowadzi własny salon fryzjerski od 14 lat. Większość jej klientek to kobiety, które farbowały włosy. A było ich sporo, bo salon fryzjerski pani Agnieszki prosperował przed wybuchem pandemii bardzo dobrze.
W związku z obowiązkiem zamknięcia salonów fryzjerskich, salonów tatuażu i salonów kosmetycznych, pani Agnieszka zawiesiła na jakiś czas tradycyjną działalność swojego salonu przy ulicy Monte Cassino 39/U2 w Szczecinie (zobacz profil na Facebooku). Szybko jednak zaczęła się zastanawiać, jak pomóc swoim klientom i przy okazji zmienić sposób działania salonu. Bo koronawirus właśnie tego od nas wymaga – zmiany podejścia do codziennych czynności. Zmiany, niekoniecznie zawieszenia.
– Salon fryzjerski zamknęłam 16 marca, zanim jeszcze weszły w życie rządowe obostrzenia. Musiałam to zrobić, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze. Planowałam zamknąć zakład na 2 tygodnie, żeby mieć pewność, że nie jestem nosicielem wirusa i nie zarażam. Gdyby wszystko było w porządku, po 2 tygodniach chciałam otworzyć salon ponownie. Oczywiście z zachowaniem higieny i bezpieczeństwa pracy – opowiada pani Agnieszka.
Nowe wyzwania, nowa rzeczywistość
Nasza bohaterka szybko opracowała plan na przyszłość. Zadzwoniła do sanepidu, żeby przedstawić swój pomysł na funkcjonowanie salonu fryzjerskiego w dobie epidemii. Opowiedziała ze szczegółami, jak ma zamiast dbać o czystość i higienę, jak zwiększyć bezpieczeństwo swoje i klientów. Jednym z pomysłów było zmniejszenie liczby klientów przyjmowanych w salonie w jednym czasie. – Moje pomysły spotkały się z pozytywnym przyjęciem. Wtedy, w marcu, wydawało się jeszcze, że wszystko wróci do jako takiej normy. Nagle jednak gruchnęła na nas – na fryzjerów – wiadomość, że salony musimy zamknąć.
Dla pani Agnieszki, ale też innych fryzjerów, to była bardzo trudna do przyjęcia wiadomość. Nie chodzi tylko o zarobki, choć i one są ważne. Przecież trzeba spłacać kredyty i wypłacać pensje pracownikom, o rachunkach nie wspominając. Podczas naszej rozmowy pani Agnieszka jednak niejednokrotnie podkreślała, że praca fryzjera jest dla niej życiem – jest jej pasją, radością. – Tworzenie fryzur, farbowanie czy ścinanie włosów – to wszystko daje poczucie, że robisz coś dobrego, że zmieniasz czyjeś życie i dajesz kobietom radość. A to bardzo uskrzydla – dodaje pani Agnieszka. – Wyjście do pracy zawsze było dla mnie przyjemnością, nigdy obowiązkiem. Robię to, co kocham.
Chciałam pomóc moim klientkom i znowu dać im radość
– Większość moich klientek to kobiety, które farbowały u mnie włosy. Teraz są w trudnej sytuacji, bo odrosty się pojawiają, włosy płowieją – dobrze byłoby je pofarbować. I tu pojawia się podstawowy problem, a mianowicie jak stworzyć mieszankę koloryzującą. I jak w ogóle włosy pofarbować – opowiada pani Agnieszka. – Wpadłam na pomysł, żeby pomóc moim klientkom. Przecież ja wszystkie je znam i w swoich notatkach dokładnie mam zapisane, z jakich kolorów tworzyłam do tej pory dla nich mieszanki koloryzujące. Skoro ja nie mogę pofarbować im włosów, w takim razie sprawię, że same dadzą sobie radę!
Pani Agnieszka szybko przeszła od myśli do czynu. Ci, którzy ją znają, podkreślają, że jest kobietą aktywną, która nie boi się wyzwań. Nie w jej stylu jest czekanie z założonymi rękami na rozwój wydarzeń. Pani Agnieszka musi działać, to jej sposób na problemy.
– Pomyślałam, że przecież nadal mam farby, które kupiłam do salonu. Poza tym sklepy online dalej działają, więc mogę dokupić farby fryzjerskie w razie potrzeby. Zostało zatem pytanie, jak pomóc moim klientom zafarbować włosy w domu – dodaje nasza bohaterka.
I tak właśnie zrodził się pomysł na „paczuszkę do farbowania”, bo tak pani Agnieszka określa swój podręczny pakiet do farbowania włosów.
Gotowe zestawy do farbowania
Co znajduje się w takim podręcznym pakiecie do farbowania włosów? Wszystko, czego potrzebujesz, żeby zafarbować włosy samodzielnie. Szczelnie zamknięta mieszanka pigmentów i dobrany do nich oksydant. Wszystko w osobnych pojemniczkach. A do tego pędzelek i jednorazowa pelerynka do farbowania – opowiada fryzjerka. – Wiem dokładnie, jakie włosy mają moje klientki i mam zapisane w notatkach, jakie mieszanki do tej pory stosowałam, więc bez problemu stworzyłam takie zestawy. Dołączyłam niezbędne akcesoria, żeby maksymalnie ułatwić swoim klientkom farbowanie w domu. A do tego dodałam szampon i odżywkę zakwaszające, żeby po farbowaniu klientki domknęły łuski włosa. Przecież nie każdy musi mieć takie kosmetyki w domu, a farbowanie jednak należy zakończyć zakwaszaniem.
Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że farbowanie włosów w domu farbami drogeryjnymi i u fryzjera znacznie się różni. Fryzjerzy często nie korzystają tylko z jednego koloru, ale tworzą mieszanki dedykowane konkretnej klientce. Mieszanki, czyli połączenie kilku kolorów farb – a dokładniej pigmentów. To prawdziwa wiedza tajemna. Mi przypomina nieco działanie alchemika. Bo trzeba wiedzieć, jakie kolory połączyć – i w jakich proporcjach. A do tego dochodzi jeszcze dobranie oksydantu.
– Przygotowuję dla klientek gotowy zestaw. Wszystko dokładnie odmierzam, co do grama. Proporcje są bardzo ważne, a wyobrażam sobie, że przecież klientka nie musi mieć dokładnej wagi w domu. Dlatego daję jej gotowe produkty do wymieszania – opowiada nasza bohaterka. I co potem? Bo przecież farbę trzeba jeszcze nałożyć na włosy.
– Klientki dzwoniły do mnie z pytaniami, jak nałożyć farbę. Jakiego grzebienia użyć, ile farby nałożyć. Postanowiłam, że nagram dla nich specjalny filmik, na którym pokażę, jak nakładać farbę samym pędzelkiem, w jaki sposób ją nabierać, ile użyć. Wyjaśniłam też, jak rozdzielić włosy na sekcje. Ten filmik trwa 2 minuty, a wiele wyjaśnia. Wiem, że się sprawdza, bo zadowolone klientki dzwonią do mnie z podziękowaniami.
Zaczęło się od kilku telefonów
Skąd pomysł na takie rozwiązanie? Zaraz po zamknięciu salonu do pani Agnieszki dzwoniły klientki. Chciały podpytać o zdrowie, powiedzieć kilka ciepłych słów i zapytać, czy może wiadomo już, kiedy salon zostanie na nowo otwarty. Od rozmowy do rozmowy zrodził się pomysł na paczuszki. Są one dedykowane przede wszystkim kobietom, które mają odrosty i siwe włosy.
– Moim zamiarem było niesienie radości. Poprawienie humoru moim klientkom. Przymusowe zamknięcie w domu, stres, strach – na co dzień przecież teraz mamy tyle zmartwień. Drobny gest, jak chociażby pofarbowanie włosów i pozbycie się odrostów, może przynieść radość. Może komuś poprawić humor – opowiada pani Agnieszka. – Zaczęłam od przygotowania listy klientek, które były w salonie na farbowaniu ostatni raz 3 tygodnie temu. To właśnie u nich pojawiły się z pewnością odrosty. Dzwoniłam i pytałam, czy są zainteresowane taką pomocą. Odzew był bardzo pozytywny. Teraz dalej tworzę kolejną listę. Bo raczej długo nie będę mogła na nowo otworzyć salonu, nawet przy zachowaniu wszelkich zasad higieny i bezpieczeństwa.
Paczuszka pod same drzwi
Pozostaje jeszcze kwestia dostarczenia paczuszki. Ale i na to nasza rezolutna bohaterka znalazła sposób. – Sama wożę paczuszki do klientek. Zostawiam je pod drzwiami mieszkania czy pod bramą domu. Nie mam żadnego kontaktu z klientkami. Z czasem wpadłam na jeszcze jeden pomysł. Bo nam, przedsiębiorcom, jest teraz trudno. Nie tylko fryzjerom.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak szeroko myśli Pani Agnieszka. Jak tylko usłyszałam o jej pomyśle z „paczuszkami do farbowania”, byłam pozytywnie nastawiona do całej akcji. I cieszyłam się na rozmowę z naszą bohaterką. Gdy jednak usłyszałam, na jaki jeszcze pomysł wpadła pani Agnieszka, oniemiałam. Szczerze.
– Mąż mojej koleżanki jest taksówkarzem. To dla niego też trudne czasy. W związku z licznymi zakazami poruszania się po mieście ma coraz mniej zleceń. Pomyślałam, że możemy sobie pomóc. Bo to ważne, żebyśmy my, przedsiębiorcy, wspierali się teraz nawzajem. Poprosiłam go więc o pomoc. Wpadłam na pomysł, że moje klientki mogą dostawać swoje paczuszki pod same drzwi, przywiezione… taksówką! – dodaje pani Agnieszka z uśmiechem. To rozwiązanie jest wręcz idealne w swojej prostocie. Taksówkarz wykonuje kurs, więc ma zarobek. Pani Agnieszka jest w stanie dostarczyć swoim klientkom potrzebne produkty. A kobiety, które chcą same w domu pofarbować włosy, dostają pod własne drzwi to, co jest im potrzebne. Majstersztyk.
– Ten pomysł jest jeszcze w fazie realizacji. Gdyby kilku fryzjerów zdecydowało się na takie rozwiązanie, byłoby świetnie. Przecież każdy z nas może zrobić listę swoich klientów i zaproponować im na ten trudny czas taką usługę. A do wszystkiego zaangażować taksówkarza – i tak pomóc jeszcze jemu – dodaje fryzjerka.
Klientki zadowolone, satysfakcja gwarantowana
Zapytałam panią Agnieszkę, czy nie boi się, że po tym wszystkim klientki do niej nie wrócą. Wszak będą już same potrafiły farbować włosy. – Nie mam takich obaw – bez chwili namysłu zaznacza pani Agnieszka. – Wiem, że mogę im teraz pomóc. Dać choć substytut usługi fryzjerskiej. Przygotować produkty i wyjaśnić, jak nałożyć je na włosy. Ale to nie wszystko. To wyjście chwilowe, na miarę tych czasów. Gdy wszystko się uspokoi, wrócimy pewnie do siebie. Bo farbowanie włosów to nie tylko nałożenia farby. To też rozmowa, cały klimat, jaki towarzyszy wizycie w salonie fryzjerskim. To też ocenianie na bieżąco kondycji włosa i jest stylizacja.
Pani Agnieszka opowiedziała mi również, że klientki dzwonią do niej zadowolone po samodzielnym farbowaniu. Dziękują za pomoc i przygotowanie rozwiązania na miarę ich potrzeb i tych czasów. Wszystkie dodają podczas takiej rozmowy, że nie mogą już się doczekać otworzenia salonu. Że chętnie wrócą. Rozwiązanie z domowym farbowaniem traktują jako chwilowe. Gdy wszystko się uspokoi, z ogromną chęcią wrócą do salonu fryzjerskiego pani Agnieszki Tyczyńskiej-Rawskiej.
Przykład dla innych
O swoim pomyśle fryzjerka opowiedziała też kolegom po fachu. Początkowo większość chwaliła ją za pomysłowość, ale nie planowała samemu wprowadzać takiej usługi. Bo przecież to wszystko zaraz się skończy. Bo będzie można wrócić do normalnej pracy. Teraz wiemy już, że ta trudna dla fryzjerów sytuacja potrwa jeszcze jakiś czas. I coraz więcej fryzjerów rozważa, czy nie skorzystać z pomysłu pani Agnieszki.
– Chciałabym tylko podkreślić jeszcze jedną rzecz – dodaje pani Agnieszka. – Produkty do koloryzacji dostarczam klientom w zamkniętych opakowaniach. Osobno pigmenty, osobno utleniacz. To klientka sama miesza wszystko. Przygotowuję dla niej produkty w odpowiednich proporcjach, żeby nie musiała się nad tym zastanawiać. Ale to ona musi wszystko zmieszać. I tak radzę swoim kolegom i koleżankom – nie wysyłajcie do klientów już gotowej mieszanki.
Czemu?
– Po zmieszaniu farby i oksydantu cała mieszanka się utlenia. Dzięki temu farbuje włosy. Ale trzeba pamiętać, że farba zmieszana z oksydantem jest zdatna do użytku tylko przez jakiś czas. A to oznacza, że klientka w zasadzie powinna zaraz po otrzymaniu paczki zacząć farbować włosy – i zrobić to dość szybko – tłumaczy fryzjerka. – Dzięki temu, że wysyłam do niej produkty niezmieszane, klientka zrobi mieszankę wtedy, kiedy będzie chciała. Może równie dobrze pofarbować włosy dwa dni po otrzymaniu paczki. Wtedy, gdy znajdzie czas. Wtedy, gdy będzie chciała. To kolejne ułatwienie specjalnie dla niej.
Kropla w morzu potrzeb
Czy takie rozwiązanie może uratować biznes? Podchodząc do wszystkiego realistycznie trzeba zdać sobie sprawę, że przygotowanie gotowych mieszanek koloryzujących jest rozwiązaniem mającym przede wszystkim na celu ułatwić codzienne funkcjonowanie klientkom, pieniędzy z tego jednak nie wystarczy na wszystkie potrzeby związane z prowadzeniem przedsiębiorstwa.
– To kropla w morzu potrzeb. Mój pomysł z paczuszkami do koloryzacji nie jest na tyle dochodowy, żebym mogła spokojnie opłacić z niego bieżące rachunki czy kredyty. Wciąż brakuje rozwiązania, które nam – fryzjerom – pozwoliłoby spać spokojnie. Przyszło nam prowadzić firmy w bardzo trudnych czasach – opowiada nasza bohaterka poważnym tonem. – W tym pomyśle chodziło przede wszystkim o to, żeby poczuć, że coś się robi. Ja nie umiem stać bezczynnie. Muszę działać. Przygotowywanie i rozwożenie paczuszek daje mi satysfakcję. Czuję, że chociaż staram się coś robić – dodaje. – W swojej pracy kocham przede wszystkim to, że mogę dawać ludziom radość, że mogę zmieniać ich życie na lepsze. Teraz mogę to robić chociaż tak. Klientki dzwonią do mnie zadowolone, a zainteresowanie taką usługą jest dość duże. One są radosne, a ja czerpię tę pozytywną moc od nich. To nam wszystkim jest teraz bardzo potrzebne.
Każda klientka pani Agnieszki czuje się wyróżniona. Fryzjerka wie o tym, bo panie do niej dzwonią, chwalą się, że udało im się samodzielnie pofarbować odrosty – czasem z pomocą męża :-). To źródło dodatkowej pozytywnej energii.
Ku pokrzepieniu serc
Pani Agnieszka chętnie podzieliła się ze mną swoim pomysłem na to, jak działać jako fryzjer w dobie koronawirusa. Liczy na to, że jej historia zmotywuje innych fryzjerów do działania. Do szukania nowych rozwiązań. Alternatyw. Czy sama ma jakieś nowe pomysły na to, jak pobudzić swój biznes do działania w czasach, które zdecydowanie temu nie sprzyjają?
– Trudno jest tworzyć dokładne plany, jeśli nie wiemy, co nas czeka. Nie mamy dokładnych informacji, kiedy będziemy mogli na nowo otworzyć salony fryzjerskie i na jakich zasadach miałyby działać. Już dzisiaj jednak myślę, że pomysł z gotowymi pakietami do farbowania w domu sprawdzi się także już po otwarciu salonu – odpowiada pani Agnieszka. – Myślę, że niektóre kobiety będą w grupie ryzyka i będą bać się przyjść do salonu. Albo z jakiś innych powodów będzie to niewskazane. Takim osobom będę mogła zaoferować przywiezienie gotowej mieszanki do samodzielnego farbowania w domu.
Choć nie jestem fryzjerką, ta historia bardzo mnie zmotywowała. Do działania. I do wspierania przedsiębiorców. Bo w pewnych branżach jest naprawdę trudno. Doceniam ludzi, którzy nie zamartwiają się, tylko chociaż starają się jakoś funkcjonować. Słyszałam o tatuatorce, która zaczęła drukować wzory na bawełnianych torbach. A rysuje pięknie, więc i torby są niczego sobie. Inna tatuatorka zastanawia się nad sprzedażą swoich obrazów. Restauracje zmieniają menu i zaczynają dowozić swoje potrawy.
A my?
Każdy z nas może wspierać większych i mniejszych przedsiębiorców. Kupować bony czy vouchery. Odezwać się do swojego fryzjera, ulubionej kosmetyczki czy restauracji i napisać kilka ciepłych słów. Zapewnić, że jak wszystko wróci do normy, to my wrócimy do nich. Nie odwoływać wizyt, tylko je przekładać. Wiem, każdy z nas ma zmartwienia. Ale nawzajem możemy chociaż trochę sobie pomóc. Bo teraz przechodzimy mały sprawdzian. Z czego? Z solidarności i empatii.
Mam nadzieję, że już niedługo wszyscy zobaczymy się na ulicach – oczywiście w najlepszych fryzurach spod ręki swoich ulubionych fryzjerów.
Z panią Agnieszką Tyczyńską-Rawską rozmawiała Małgosia Orlewicz-Łaźniowska z haristore.pl.